Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Amy była śliczną nastolatką. Miała piękne szmaragdowe oczy, a jej brązowe włosy przypominały fale morskie. Dziewczyna zawsze ubierała się w coś różowego. Różowa bluzka, różowa spódniczka, różowe trampki. Była zawsze uśmiechnięta, zawsze miła, pięknie śpiewała, i ogólnie, była utalentowana. I pewnego dnia, to wszystko się zmieniło.

...

Amy właśnie wracała ze szkoły do domu. Nie chętnie tam szła. Jej rodzice non stop chodzili pijani. Bili ją. Dlatego była cała posiniaczona. Nienawidziła swoich rodziców. Na szczęście, miała jeszcze swojego chłopaka. Choć teraz... Teraz niezbyt często się spotykali. Weszła na swoją klatkę schodową. Otworzyła drzwi i znalazła się w środku. Co za szczęście. Matka spała, a ojciec gdzieś wyszedł. Odetchnęła z ulgą. Szybko pobiegła do swojego pokoju. Nacisnęła klamkę i weszła do swojego królestwa. Zamknęła się na klucz. Wreszcie. Tylko w pokoju zaznawała spokoju. Ciągłe kłótnie i przemoc sprawiały, że była na skraju wyczerpania. Położyła się na łóżku. Pomyślała, że czytanie dobrze jej zrobi. Ona nie czytała byle czego. Tylko creepypasty. Jej ulubione były o Jeffie, Benie i Eyeless Jacku. Odpaliła laptopa i położyła go na łóżku. Właśnie zaczynała czytać po raz setny o zamaskowanym pożeraczu nerek, gdy usłyszała szmery w szafie. Przełknęła ślinę. Wiedziała, co to może znaczyć.

Wstała z łóżka i podeszła do rzeczonej szafy. Po jej plecach przeszedł dreszcz. Zawahała się trochę. Położyła rękę na klamce i jednym ruchem otworzyła drzwi. Ku jej zdziwieniu ze środka wyszedł jej kot, Jake. - Ty sierściuchu. - uśmiechnęła się do kotka. Ten tylko spojrzał w jej stronę, mruknął i wyszedł przez okno. Dziewczyna położyła się z powrotem na łóżku. Usłyszała trzask drzwiami. Szybko zamknęła laptopa. Ojciec wrócił...

...

Bolało ją wszystko. Każda kość, każdy mięsień. Bolało ją całe ciało. Na skórze widniały nowe siniaki. Na szczęście, ojciec zasnął. 

Rozpłakała się. Płakała cicho, aby nikt jej nie usłyszał. Postanowiła zadzwonić do chłopaka. 

- Halo? - usłyszała głos w słuchawce. Ten piękny głos, który ją zawsze uspokajał.

- Chris? To ja Amy - wyszlochała.

- A-Amy? O, oh... Nie spodziewałem się, że zadzwonisz - zająknął się chłopak.

- Tak wiem, długo nie rozmawialiśmy... Ojciec znowu mnie pobił - westchnęła.

- Z-Znowu? Ajć, przykro mi - Chris coraz bardziej się motał. Wtem Amy usłyszała cudzy głos w słuchawce. 

- Kochanie, kto dzwoni? - zapytała jakaś dziewczyna.

- C-Chris? Kto to jest? - spytała ze zdziwieniem nasza bohaterka.

- Yyyy.... - chłopak nie wiedział co powiedzieć.

- Kochanie, odłóż telefon. Mam dla ciebie niespodziankę! - zaświergotała nieznajoma.

- Wybacz Amy - westchnął chłopak i bez słowa wytłumaczenia rozłączył się. Ręka trzymająca telefon opadła na pościel. Nie rozumiała, dlaczego jej rodzina robi jej tyle przykrości. Teraz płakała mocniej. Zakryła twarz rękami. Płakała chyba przez 10 minut. 

Nagle poczuła coś mokrego na ręce. Nie były to łzy. Odsunęła ją od twarzy. Z ręki Amy skapywała czarna maź. Skapywała prosto na łóżko. Dziewczyna popatrzyła w górę. Prawie spadła z łóżka. Nad nią stał chłopak. Miał szarą, prawie czarną skórę, brązowe włosy i czarną bluzę. Niebieska Maska. Amy chciała krzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle. Nie mogła się ruszyć, była całkiem sparaliżowana. 

Jack podszedł do niej. Złapał ją za rękę i pociągnął do góry tak mocno, że dziewczyna aż jęknęła. Odsunął jej jednym ruchem rękaw i przesunął z twarzy maskę tak, że było widać jego usta. Szczerzył się w wielkim uśmiechu. Z kłów skapywała maź. Przybliżył jej dłoń do swojej twarzy. Amy chyba wiedziała, co chłopak chce zrobić. Próbowała wyrwać kończynę z jego łap, ale ten syknął i ścisnął jeszcze mocniej. Otworzył usta i Amy poczuła ogromny ból. Ugryzł ją. Szybko zabrała rękę i popatrzyła na ranę, z której ciekła krew i czarna maź. Eyeless wytarł tylko usta i założył maskę. - Jeszcze będziesz mi dziękować - syknął, podszedł do okna i wyskoczył. Szybko wyjęła z szafki jakieś stare ciuchy, podarła je na kawałki i zabandażowała sobie rękę. Rana strasznie bolała i piekła...

...

Całą noc prawie nie spała z bólu. Bandaż zdążył już nasiąknąć mazią i stał się cały czarny. Wstając jęknęła z bólu. Zmieniła bandaż, przebrała się, spakowała i wyszła z pokoju. Zmierzała już do drzwi, aby wyjść do szkoły, gdy usłyszała krzyk. To jej matka. Krzyczała przerażona. Aż upuściła talerz. 

- Kobieto, co ci się stało?! - warknęła Amy. Matka krzyknęła jeszcze głośniej i schowała się za ladą.

Amy podeszła do lustra. Wrzasnęła na cały dom. 

- MATKO! - zakryła twarz rękami. Jej białka w oczach zrobiły się czarne jak heban, a źrenice połyskiwały krwistą czerwienią. Cały obraz dopełniała oczywiście czarna maź wypływająca z oczodołów. Dziewczyna dotknęła substancji, ale zaraz z obrzydzeniem wytarła rękę w jakąś ściereczkę. Złapała się za głowę. Wytężała mózg, co zrobić, żeby nie pokazać tego ludziom. Rzuciła plecak na podłogę i szybko pobiegła do swojego pokoju, po coś, co może zasłonić ten odrażający jej zdaniem widok. Znalazła jakąś maskę. 

Była zielona. Oczy miała wygięty w taki sposób, że wyglądały jakby się śmiały. I prawdę mówiąc to cała maska. Nie miała ust, żadnych ozdób. Amy założyła ją z pośpiechem. Na szczęście wszystko widziała. "Zjechała" po poręczy schodów, a gdy stanęła już na ziemi wzięła szybko plecak i wybiegła z domu do szkoły. 

...

Na szczęście zdążyła. Akurat na dzwonek. Weszła z innymi do klasy i usiadła na samym końcu. Niestety, oko nauczycieli sięgnie wszędzie... Wszędzie tam gdzie nie potrzeba.

- Clarckson! Natychmiast zdejmij tą maskę! - wrzasnęła pani Missy. Amy wstała z miejsca.

- Nie mogę, proszę pani - odpowiedziała cicho.

- Zdejmuj, natychmiast! - nauczycielka nie dawała za wygraną.

- Niech mi pani uwierzy, nie chce pani tego - syknęła głośniej dziewczyna.

- Czy nie wyraziłam się jasno?! ZDEJMUJ BO ZADZWONIĘ PO RODZICÓW! - wrzasnęła pedagożka.

- Ostrzegałam - warknęła Amy i jednym ruchem zdjęła maskę z głowy. Pani Missy prawie zemdlała, na widok twarzy jej uczennicy.

- Mówiłam pani, że będzie pani żałować - rzuciła dziewczyna i nałożyła z powrotem maskę. Inni w klasie zaczęli się śmiać. Nasza bohaterka, z wściekłością spakowała swoje rzeczy i wyszła, trzaskając drzwiami. Wychodząc ze szkoły, do jej głowy napłynęło wiele myśli, ale wybrała tylko jedną, najwspanialszą, najpiękniejszą. Spojrzała w kałużę. Jej włosy zrobiły się czarne, proste, miały zielone końcówki. Jej skóra, stała się identyczna jak u Jacka. Zdjęła bandaż z dłoni. Po ranie ani śladu, tylko blizna. Nikt tego nie widział, ale uśmiechała się. Bardzo szeroko.

...

- Halo, Chris? - powiedziała Amy słodkim głosem.

- Amy? Myślałem, że się na mnie obraziłaś - chłopak nie ukrywał zdziwienia.

- Tak, ale już mi przeszło. Mam pytanie.

- Wal.

- Chciałbyś może do mnie przyjść?

- Oczywiście, kiedy?

- Może być za godzinkę?

- No jacha. Do zobaczenia!

- Do zobaczenia! - dziewczyna rozłączyła się. - Do zobaczenia... - uśmiechnęła się szeroko. Wstała z krzesła, na którym siedziała. 

Przyszykowała jakieś kanapki i piwo.

- Tatusiu! - krzyknęła. - Mam dla ciebie niespodziankę!

Ojciec przyszedł prawie od razu. Uśmiechnął się, gdy zobaczył jedzenie na stole.

- No! Tak powinno być zawsze! - powiedział i zabrał się do pałaszowania. 

- Ostrożnie tatku, żebyś się nie zakrztusił - powiedziała troskliwie Amy.

- Nie martw się - powiedział, żując kanapkę. - Młoda, po co ci ta maska, zdejmij ją!

- Oh, maska. No tak - zająknęła się dziewczyna. - Mam... eee... maseczkę! Ona potrzebuje... ciemnośći!

- Skoro tak uważasz... - rzucił ojczulek, i miał już wziąć kolejny gryz, gdy zaczął się dusić.

Zrobił się cały siny, jak siniaki na ciele dziewczyny, oczy wykręciły mu się białkami do zewnątrz. Zdołał wykrztusić tylko imię córki i padł martwy.

- Oh, tatusiu. Mówiłam przecież, żebyś jadł powoli i ostrożnie, żeby nic ci się nie stało - uśmiechnęła się szeroko Amy. Wyciągnęła ojca z kuchni i jakimś cudem wrzuciła go do piwnicy. Zatarła ręce. Wzięła telefon do ręki. Wybrała numer i zadzwoniła.

- Halo? Pani Missy? Czy mogłabym podjechać do pani?

- W jakim celu, moje dziecko? - pani Missy nie rozpoznała głosu swojej uczennicy.

- Mam coś dla pani.

- Oh, doprawdy? No dobrze, bądź za pięć minut!

- Dobrze, proszę pani! - dziewczyna rozłączyła się i wyszła z domu.

Skierowała się do domu swojej wychowawczyni. Gdy już dotarła, zapukała do drzwi. Otworzyła jej roześmiana nauczycielka, ale gdy tylko zobaczyła Amy uśmiech ten szybko zniknął. 

- Odejdź, szatanie! - krzyknęła i chciała zamknąć drzwi, ale dziewczyna była szybsza. Popchnęła nauczycielkę, a gdy ta przewróciła się i upadła na podłogę, Amy zamknęła drzwi i podeszła do leżącej pani pedagog.

- Czego chcesz, odejdź, ja nic nie mam! - pani Missy zasłoniła się rękoma.

- Przecież mówiłam, że coś dla pani mam. Śmierć! Hah! - zaśmiała się uczennica.

- Co ja ci zrobiłam?! - rozpłakała się nauczycielka.

- Upokorzyłaś mnie! Przed całą klasą kazałaś mi zdjąć maskę, tylko po to, aby inni śmiali się ze mnie i wytykali palcami! - wrzasnęła Amy. Miała donośny głos, a po przemianie, kiedy wrzeszczała lub śpiewała, był strasznie piskliwy. Nie zdziwiła by się pewnie, gdyby uznano go za groźne dla zdrowia ultra fale, które dla niej samej wcale groźne nie są. Pani pedagog pociekła krew z uszu. Dziewczyna usiadła na swojej wychowawczyni i wyjęła nóż. Uniosła go do góry.

- Dobranoc, pani Missy - rzekła i zaczęła dźgać kobietę w serce z całej swojej siły. Krew tryskała wszędzie. Wszędzie było pełno krwi. 

WSZĘDZIE. W końcu przestała. Ciało wyglądało strasznie. Chyba ponad 40 ran, dość głębokich. Uczennica była cała w czerwonym płynie. Podniosła się, podeszła do okna i przez nie wyszła. Za pół godziny miał do niej przyjść Chris. Przez okno szybko dostała się do swojego pokoju. Naszykowała sobie ubrania. Wzięła je do rąk i poszła do łazienki zmyć krew. Po kilkunastu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Amy ubrana w czarną bluzę z kapturem, czarne rurki i zielone trampki szybciutko podbiegła do drzwi i otworzyła je. W nich stał Chris. 

- Witaj, Amy! - chciał ją pocałować, ale ta odepchnęła go.

- Jeszcze do końca ci nie wybaczyłam - powiedziała lekko zakłopotana. Zrozumiał. Wszedł do środka, i to był jego błąd. Amy zamknęła drzwi. 

- Właściwie, to chyba przefarbowałaś włos... - nie dokończył, bo dziewczyna uderzyła go butelką w tył głowy. Gdy chłopak upadł ta na naskoczyła na niego i zaczęła bić go różnymi przedmiotami w głowę, dopóki nie zaczęła cieknąć krew. Słodka krew.

- Zdradziłeś mnie skurwysynu! ZDRADZIŁEŚ MNIE! Ufałam ci skurwielu! Ufałam! - przestała bić dopiero wtedy, gdy zobaczyła, że wyłamała mu kość z czaszki. Odetchnęła z ulgą.

- No, to kto jeszcze został? - spytała samą siebie. - Zanim wróci, chyba zdążę coś jeszcze zrobić...

Amy Sweetvoice

Tak wygląda Amy.

Zdjęła maskę. Wyjęła igłę i czarną nić. Wbiła ją sobie w kącik ust i lekko zszyła. To samo z drugiej strony. Zdążyła odłożyć już te "narzędzia", gdy drzwi domu otworzyły się, a w nich stanęła matka Amy. Aż upuściła zakupy, gdy zobaczyła swoją córkę całą we krwi oraz ciało Chrisa. Amy założyła maskę.

- Oh, witaj mamusiu! Czekałam na ciebie! - nie było tego widać, ale dziewczyna się uśmiechała. Cały czas. 

- Boże kochany, co tu się stało?! - wyjąkała mama Amy.

- Powiedzmy, że pozbyłam się problemu. Trzech problemów. Zostałaś tylko ty - Amy wstała z kałuży krwi i podeszła do szafki. Wyciągnęła pistolet. 

- Boże Kochany, dziecko! Co ty najlepszego uczyniłaś! - kobieta próbowała zadzwonić po policję, ale usłyszała dźwięk przeładowywanego pistoletu tuż obok jej ucha. 

- Nawet nie próbuj - Amy przytknęła jej broń do skroni. - Wybacz mamusiu, zemsta to zemsta - pociągnęła za spust.

Jej matka upadła martwa na ziemię. Dziewczyna upuściła pistolet. 

- No, i po kłopocie - usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się. Za nią stał Jack. Eyeless Jack.

- Nie mów, że tego nie chciałaś, widzę, że ci się to podoba - dotknął jej włosów. Sweetvoice uderzyła go w rękę.

- Owszem, podoba mi się to - syknęła. - Mimo to nie wybaczę ci tego, że ugryzłeś mnie w rękę - rzekła. Wyminęła go i skierowała się do okna. - Do zobaczenia, Jack - syknęła i wyskoczyła przez okno.


Autor: Bon Bon :3

Advertisement