Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

To opowiadanie jest parodią następującej creepypasty: http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Bezoki_Jack_%28Eyeless_Jack%29

Witajcie, jestem Mietek Mitch. Jestem tu po parówkę aby opowiedziec wam o moich przeżyciach. Nie wiem czy to coś paranienormalnego, czy jakiegokolwiek słowa tu użyjecie do opisania zjawisk nadprzyrodzeniowych, ale po wizycie tego, wierzę w te wszystkie paranormalne badziewia i króla musztardę pierwszego. A jakże .

Przeprowadziłem się do mojego brata bo mi pensję ukradli a mnie nie stac na czynsz. Edwinowi (mojemu brato huehue) pomysł się nie spodobał, ale powiedział że mogę przyjśc jak przyniosę mu litrówkę. Miałem więc ten mógł się nachlac a ja wprowadzic. Po wprowadzieniu się zasnąłem zanim się rozpakowałem bo podpijałem trochę temu grzybowi z butelki żeby nie miał litrówki tylko siedemsetkę. Około pierwszej w nocy usłyszałem tajemnicze dźwięki wypróżniania się na dworze. Pomyślałem że to żul co walczy co nocy ze smokami zagłady więc to zignorowałem. Rano próbowałem to powiedziec Edwardzie Eugeniuszu Dobromirze Filipie Andrzeju Malinie Żulu Genowefie Drugiemu (mojemu brato, homosexual love, bro) ale był tak nachlany że aż trzeźwy i powiedział że też to słyszał.

Kolejnej nocy słyszałem tak jakby otwierające się okno, a później głośny łomot jakby spadł ktoś z 2 metrów na pysk. Zerwałem się na moje krzywe nogi próbując się utrzymac ale wychodził mi breakdance z wirem na głowie. rozejrzałem się po pokoju ale tam nic nie było. Poszedłem spac. Rano aż EEDFAMŻGD zatańczył makarenę na rurze, zrobił szpagat i wylał na siebie kawę. Przyniósł mi Lustereczko Powiedz Przecie(r) abym sam na siebie popaczał. Na lusterku wyskoczył windowsowy Masz któryśtam policzek rozcięty papierem alert.

Mój brat odpalił trabanta i pojechaliśmy do szpitala. Podczas jazdy z zawrotną prędkością 30 km/h nie brakowało efektów specjalnych takich jak wybuchy toi toiów, zlatujące myśliwce (zestrzelone przezemnie fak jea) i helikoptery, rozwalające się o słoiki po musztardzie radiowozy, rozlatujące się po strzeleniu w nie panzerflaustem blokady SWAT, i te sandały skoki! Po czekaniu jakiś 30 minut na przyjęcie lekarz doktor magister dyrektor ojciec idiota imperator król władca komendant podkomendant parówka ambasador generał pułkownik superman kosmita arab szef wszystkich szefów Zdzisiek Zpodpiątkowicz przyjął nas do swojej bazy kosmicznej. Miał rentgen w oczach przez co zauważył coś nieteges w moim organizmie.

Jakimś pie, cudem straciłeś ostatniej nocy w burdelu śnie prawą berlinkę - odpowiedział doktor w hipsterskich brylach z TESCO. Nie wiem jak to się mogło stanąc. Przykro mi Micz.

Zwrót pokarmu nastąpił kolejnej nocy. Obudziłem się gdzieś na łóżku, było gdzieś koło północy. Moim ślepiom ukazał się naprawdę przerażający widok. Wpatrywała się we mnie ubrana na czarno zakapturzona postac. Miała ciemnoniebieską maskę z urwanym nosem i bez ust. Najbardziej przerażające jest to, że nie miała oczu, tylko w pip czarne, puste jak mój portfel oczogóry...

Wyciekała z nich musztarda. Poszedłem po aparat (tak na spokojnie, bo się nie wyspałem) i znowy się położyłem postac wgapiała się we mnie jak pies na kiełbasę. Powiedziałem "Powiedz, łoscypek!!!!!" Postac była fotogeniczna. Dobra. Teraz pomyślałem teraz aby se tak może ucieknąc. Zaraz po tym to coś rzuciło sie na mnie z widelcami i nożami z McDonalda. Gej macał mnie wiadomo po czym. A nie. Chciało mi się tylko przedrzec przez klatkę piersiową, połamac mi wszystkie żebra i dobrac się do moich płuc. Dobra. Sprawa wyjaśniona. Jako iż byłem czakiem norisem kopnąłem go z półobrotu. Wybiegłem z domu biorąc portfel (po jaką choinkę mi pusty portfel?! No, może mam tam karalucha Stefana ale to szczegół). Biegłem cały czas prosto przez około trzy dni. W końcu na jakiejś pustyni poślizgnąłem się o skórkę od banana upadając pyskiem centralnie na Mount Everest.

Byłem w szpitalu. Przez okno niczym spiderman wleciał doktor co oglądał mnie wcześniej.

Mamy złą i dobrą wiadomośc Micz - powiedział se doktor - Dobra jest taka że przestałeś byc debilem, utraciłeś obie ręce i nogi ale daliśmy ci protezy z plastiku, i że twoja mafia rodzina tu jedzie. Zła jest taka że cośtam gdzieśtam ubiło twojego brata i zaczęło sprzedawac jako szynka krakowska.

Razem z rodziną pojechaliśmy do domu brata po moje itemy rzeczy. Bałem się idąc do mojego pokoju ale zpoliczkowałem niczym Korwin moje nerwy. Przestraszyłem się tak tego co leżało na podłodze że zdmuchnęło mnie na sufit. Leżał tam mój martwy brato z czymśtam na podłodze. Kiedy wróciłem do samochodu popaczałem na supertajemniczą znajdźkę. Zwymiotowałem na nową tapicerkę pierdzikółka co miał mój dwudziesty czwarty brato. Miałem w ręcę nadgryzioną parówkę ze śladami żółtej substancji szerzej znanej jako musztarda...

Advertisement