Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Siądź w fotelu.

Wsłuchaj się w tykanie zegara.

Zamknij oczy.

Powoli.

Tak wolno, jak tylko możesz.

Odpłyń.

Gdy twe oczy będą już zamknięte, będziesz czuła tylko dotyk zamszu.

Fotel jest skórzany.

A teraz otwórz oczy.

Bądź spokojna.

Przecież to była tylko krótka drzemka.

W fotelu.

W twoim salonie.

W promieniach ciepłego słońca.

Pamiętasz, jak pieściło twoje ciało, jak jego promienie odpędzały całe zło tego świata?

Pamiętasz?

Teraz ich nie czujesz, czyż nie?

Nie leżysz w skórzanym fotelu, nie słuchasz powolnego, miarowego tykania zegara.

Zegara.

Zegara z kukułka.

Jesteś ze mną.

Czemu nic nie mówisz?

Chcesz iść?

Gdzie?

Gdzie chcesz się udać?

Tu jesteś bezpieczna.

Porozmawiajmy.

Nie chcesz rozmawiać?

Wysłuchaj mnie więc.

Wysłuchaj mnie...

Wysłuchaj...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Był ranek, słońce powoli zaczęło wyglądać zza horyzontu.

Eliza otworzyła oczy.

Rozejrzała się po pokoju.

Pokój jak pokój, drzwi, okno, komoda, dywan, roślinka, stojąca na parapecie i chciwie łowiąca promienie światła, zegar, fotel.

Siądź w fotelu.

W skórzanym fotelu.

Poczuj dotyk zamszu.

Usłysz JEGO głos.

Zdecydowała, że następnym razem z NIM porozmawia.

Za każdym razem to ON mówił, zadawał pytania, ona po prostu siedziała, i słuchała.

W fotelu.

Słuchała siedząc w czarnym, skórzanym fotelu.

Zamszowym.

W kolorze krwi...

Ale zrobi to po południu.

Była umówiona z koleżanką i jej młodszym bratem.

On przyjeżdża bardzo rzadko, ostatnio trzy lata temu.

Wyjechał studiować, teraz mieszka w Monachium.

Potem obiad.

Coś lekkiego, jakąś sałatkę i zupę.

I potem może rurkę z kremem.

Albo dwie.

Trzy.

Potem Eliza wraca do domu.

Jest ciepło, wieje delikatny wiatr.

Samotny, zbłąkany liść odrywa się od gałązki.

Jesień.

Nadchodzi

Ten liść jest zielony, ale ona nadchodzi.

Nadchodzi czas przemijania.

Drzwi cicho skrzypią, gdy Eliza je otwiera.

Nie słychać jej kroków, gdy idzie korytarzem, tłumi je dywan.

Na jasnych ścianach wiszą zdjęcia.

Piękne, jasne zdjęcia.

Na zawsze uwiecznione w papierze szczęśliwe chwile.

Ale Eliza na nie nie patrzy, idzie i słucha.

Wchodzi do salonu.

Boi się.

Powoli idzie w stronę stojącego pod oknem fotela.

Dotyka go.

Czarna skóra jest nagrzana.

Eliza siada w fotelu.

Zamyka oczy.

Powoli.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Eliza otwiera oczy.

Siedzi w zamszowym fotelu.

Czerwonym.

Jest w pomieszczeniu wielkości jej salonu.

Naprzeciwko niej siedzi ON

Patrzy.

Patrzą na siebie.

Bez przerwy.

Patrzą na siebie prze wiele godzin.

ON też siedzi w fotelu.

I w końcu zadaje pytanie.

Zawsze, prędzej czy później, zadaje pytanie.

Zawsze to samo.

Eliza jeszcze nigdy na nie nie odpowiedziała na to pytanie.

Jeszcze nigdy, od kiedy sięga pamięcią, nie odpowiedziała na żadne z jego pytań.

-Pamiętasz?

Ona, po długim milczeniu, odpowiada.

-Co mam pamiętać?

ON patrzy na nią.

Nie mruga.

Potem, po raz pierwszy, zamyka oczy.

I uśmiecha się.

ON nigdy, przenigdy się nie uśmiechał.

To przyjemny widok.

Potem wstaje.

Tego też nigdy nie robił.

Zawsze siedział w fotelu, na przeciw niej, nigdy nie mrugając i zadając jej pytania bez odpowiedzi.

I zaczyna mówić.

Opowiada o cieple słońca.

Eliza go nie czuje, w pokoju nie ma okien.

Są natomiast półki wypełnione książkami, schody i drzwi.

Białe drzwi.

Ranią jej oczy, wyróżniają się.

Zawsze na nie patrzyła, a ON pytał, czy chce wyjść.

Czy chce zobaczyć, co jest za nimi.

ON mówił, że w tym pokoju, razem z NIM, jest bezpieczna.

Wierzyła w JEGO słowa.

Eliza nie rozumiała, czemu wcześniej się nie odzywała.

Była szczęśliwa.

I wtedy ON zadał drugie pytanie.

-Chcesz iść?

-Nie.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia Eliza nadal siedziała w fotelu.

Spała.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Eliza jest w szpitalu od dwóch miesięcy, od wrześniowego dnia, kiedy jej przyjaciółka przyszła do niej w odwiedziny.

Miały pójść na kawę.

A potem na lotnisko.

Patrzeć, jak odlatuje samolot do Monachium.

Zamiast tego dzień, ostatni letni dzień, spędziły w szpitalu.

Później w szpitalu została tylko jedna z nich.

Uśmiechająca się.

I ON również się uśmiechał.

Białe, raniące oczy drzwi zniknęły.

Już na zawsze.

Advertisement