Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Zamknęli mnie w tym miejscu, a przecież nic nie zrobiłam. Oni się rozwiedli, ich krzyków musiałam co wieczór wysłuchiwać. Ja tylko posmutniałam, troszkę schudłam, a oni mnie zamknęli tutaj. W miejscu z kratami w oknach, gdzie co noc słyszałam krzyki innych dzieci, gdzie lekarze traktowali nas jak przedmioty i wmawiali nam różne choroby. Lekarze sortowali nas według chorób, nie widzieli osób, ich historii czy przeżyć, widzieli choroby. Byłam w sali wraz z innymi dziewczynami: szesnastoletnią nimfomanką, trzema anorektyczkami, dziewczyną molestowaną w dzieciństwie przez swojego tatę i dwiema królewnami-dresiarami co chciały wszystkim rządzić.

Ja starałam się być ponad tym, nie myśleć o tym miejscu, być jak najdalej stąd. Nie byłam w stanie jeść, w nocy nie mogłam spać, kiedy przychodzili nauczyciele nie potrafiłam się skupić na lekcjach. Pewnej nocy, jak zwykle z resztą, nie mogłam zasnąć. Usiadłam na swoim szpitalnym łóżku i zaczęłam patrzeć przez okno z metalowymi kratami. Na przeciwko naszego budynku, znajdowało się drugie skrzydło szpitala, również z kratami. Gdzieniegdzie świeciły się jeszcze światła. Zaczęłam obserwować co się tam dzieje, w jednym pokoju pielęgniarki oglądały telewizję, w drugim ktoś tańczył, w trzecim widziałam tylko kroplówki podłączone do kogoś, kto pewnie leżał obok okna.

Jednak jedno oświetlone pomieszczenie skupiło moją uwagę. Ściany były białe, nie widziałam ani drzwi w głębi pokoju, ani nic, tylko ON. Mężczyzna cały ubrany na czarno, który stał nieruchomo po środku pokoju odwrócony tyłem do okna. Obserwowałam go przez parę ładnych minut, on nawet nie drgnął. Niestety przyszła pielęgniarka, która robiła obchód, musiałam więc położyć się spać, a przynajmniej poudawać. Kiedy piguła sobie poszła, podniosłam się znów. Ale jego już nie było.

Od tamtego wieczoru codziennie obserwowałam te okno, a on codziennie tam stał. Zawsze w tym samym miejscu, zawsze odwrócony do mnie plecami. Ktoś jednak zauważył że nie chodzę spać o standardowych godzinach i zaczęłam dostawać mocniejsze proszki. Nie miałam już sił obserwować jego nocami, zbyt szybko zasypiałam.

Mijały tygodnie w których każdy dzień wyglądał tak samo. Terapie, rozmowy z lekarzami, lekcje, posiłki, wszystko wyglądało tak samo, każdy poszczególny dzień. Mój lekarz prowadzący zauważył u mnie "poprawę", więc zostały mi cofnięte leki nasenne. Postanowiłam to od razu wykorzystać. Jeszcze tego samego dnia, czekałam aż pielęgniarki zgaszą światło, a wszystkie dziewczyny zasną. Około 23:00 mogłam już spokojnie zająć się obserwowaniem. Delikatnie podniosłam się na swoim łóżku i usiadłam przy oknie, gdy nagle z moich ust wyrwał się niekontrolowany krzyk.

Przybiegły pielęgniarki i dały mi zastrzyk uspokajający, więc szybko odleciałam. Następnego dnia, lekarz spytał się mnie, co się stało w nocy. Skłamałam, odpowiedziałam że przyśnił mi się koszmar, ale nawet nie pamiętam co mi się dokładnie śniło. Nie chciałam nikomu mówić o tym co widziałam. Niby nic strasznego ale... Widziałam GO. Tym razem jednak nie stał w swojej zwykłej pozycji. Stał z twarzą tuż przy oknie i patrzył się centralnie na mnie. Kiedy go zauważyłam, uśmiechnął się szeroko, widziałam to dokładnie. To było przerażające. Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć, nie myśleć, być znów myślami gdzieś daleko, w domu.

W nocy obudził wszystkich dźwięk syren policyjnych dochodzących spod sąsiedniego budynku, z okien można było dostrzec kilka radiowozów. Zapytałyśmy pielęgniarki czy wiedzą co się stało, odpowiedziały tylko żebyśmy wracały do siebie, że jakiś pacjent uciekł z tamtego oddziału. No cóż, takie rzeczy się zdarzały nawet u nas, jednak coś nie dawało mi spokoju.

Nie patrzyłam już przez okno, starałam się spać, jeść, uczyć się. Dni mijały jakoś szybciej, a lekarz zadecydował o wypisaniu mnie ze szpitala. Mogłam wrócić do domu. Tak bardzo się cieszyłam, z niecierpliwością czekałam z walizką na mojego tatę. Droga do domu minęła nam w bardzo miły sposób, żartowaliśmy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy. W domu przywitałam się z moimi zwierzętami, zjadłam ulubione schabowe, mogłam wreszcie pooglądać telewizję i posiedzieć przy komputerze. Mogłam robić co chciałam. Wieczorem jednak zachciało mi się spać, poszłam się wykąpać, następnie weszłam do łóżka. Coś mnie tknęło, jakby odruch? Przeczucie? Podeszłam do okna. Po drugiej stronie ulicy stał On. Patrzył się na mnie.

Advertisement