Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Kim jest Slecht?[]

Slecht jest pseudonimem nadanym, tajemniczej istocie siejącej popłoch w wielu krajach na Ziemi. Kilka razy pojawiał się w lokalnej prasie, w 1935 roku ukazał się artykuł o nim na pierwszej stronie "Timesa”.

Zwolennicy teorii, że Slecht istnieje, często przytaczają fakt mówiący, iż wzmianki o "humanoidalnej szatańskiej masie” pojawiały się już w czwartym wieku przed naszą erą zarówno w kręgach słowiańskich i germańskich, jak i łacińskich, nie może być więc wymysłem pojedynczej kultury. Teraz określamy go mianem Slechta - taka nazwa się przyjęła, gdyż takie nadali mu imię mieszkańcy dzisiejszej Holandii. W ich języku słowo to oznaczało po prostu "Zły”.

Jak wygląda Slecht? Jest w stanie przybrać dowolną postać. Właściwie nie wiemy o nim nic pewnego. Nie znamy jego płci, używamy co do niego rodzaju męskiego tylko umownie. Ponoć kryje się po lasach, nad stawami i w zagajnikach, choć rzekomo widuje się go także w pobliżu schronisk dla bezpańskich zwierząt, niedaleko przedszkoli i w okolicach domów starców. Poluje na słabsze jednostki - dzieci, staruszków, chorowitych ludzi, szczenięta i podstarzałe psy. Jest bardzo przebiegły. Chwyta swoje ofiary, potem je torturuje. Jako sadysta ma dosyć sporą kolekcję torturowanych... trzyma ich w swojej siedzibie w nieznanym dotąd miejscu na świecie. Z upływem wieków zmienia się arsenał jego narzędzi. Wcześniej dręczył ludzi i zwierzęta, przypalając ich nad ogniem lub wyrywając kończyny żelaznymi szczypcami. Teraz używa do tego najnowocześniejszych zdobyczy technologicznych, choć takie klasyki jak żelazna dziewica czy hiszpańskie buty nigdy nie wyjdą z mody...

Z różnych źródeł wynika, że przed porwaniem przez Slechta dzieci i starzy ludzie widzieli przez ułamek sekundy humanoidalny cień przesuwający się po ścianie, oraz czuli zapach waleriany. W ciągu najbliższych dni ginęli bezpowrotnie lub znajdywano ich po wielu dniach całkiem oszalałych z bólu lub przerażenia, ewentualnie z zawałem serca. Niezwykle rzadko znajduje się martwe ciała ofiar Slechta- lecz jeśli już się tak dzieje, to są one poturbowane lub zmasakrowane.

Podania ludowe (wybór)[]

  • Pierwszą zachowaną wzmiankę o Slechcie znajdujemy w kronice Herodota ( ok. 400 r.p.n.e.), gdzie stwór ten nazwany jest μυστηριώδης ( co po grecku oznacza tyle co "tajemniczy"). Historyk ten podaje gminną legendę, wedle której ciemny bezkształtny potwór jakoby porwał trójkę dzieci ważnego urzędnika halikarnaskiego Glaukosa. Całe zajście rzekomo widziała służąca, jednak nie była w stanie obronić dzieci, gdyż tajemnicza istota podziałała na nią swą mocą. Dwójki dzieci nigdy nie odnaleziono, trzecie zostało znalezione powieszone na drzewie w jednym z mniej znanych lasów. Medycy stwierdzili, że zgon nastąpił dawno temu- w dniu zniknięcia potomka. Herodot jednak sceptycznie podchodzi do tegoż podania- twierdzi, że legenda jest bardzo stara i mogła ulec licznym zmianom i przekształceniom.
  • W 1867 roku grupa angielskich naukowców odnalazła w Belgii kawałek glinaniej misy. Oszacowano, że pochodzi najprawdopodobniej z IV w.n.e oraz że została stworzona przez Wizygotów. Na tymże kawałku gliny znajdował się jakiś napis. Odczytanie go zajęło sporo czasu, wreszcie jednak udało się. Napis głosił: "Wiem, że ON mnie obserwuje. Widzę cień, który mnie śledzi. Który przesuwa się wraz ze mną. Widzę go, gdu zamykam oczy. To bezkształtna masa. Może zwariowałem. Lecz ja NAPRAWDĘ się boję. Modlę się do bogów. Proszę, błagam, gdy znajdziecie moją żonę, powie...". Tu tekst się urywa, zamiast niego widać zaschniętą krew.
  • Rzymski kronikarz nieznanego nazwiska opisuje swój pobyt u Prasłowian. Zastanawiający jest jeden z rozdziałów. Rzymianin opisuje, że znajdował się w chacie swoich gospodarzy. Nagle usłyszeli głośny wrzask. Wybiegli na zewnątrz. Na ziemi pod drzewami widać było krew. Jedna z rodzin wpadła w rozpacz- ich dziecko zniknęło. Później oboje rodzice mieli sen, w którym widzieli jak na jawie, że ich synek jest okrutnie torturowany. Nazajutrz udali się do szamana, który stwierdził działalność złych mocy. Na nic się jednak zdały ludowe praktyki. Wówczas ich dwudziestoletni syn wybrał się na poszukiwania młodszego brata. Znaleziono jego ciało po miesiącu w głębokim parowie. Miał nieludzko zdeformowane ciało, zakrwawione czoło i twarz wykrzywioną w straszliwym grymasie. Dziecka nigdy nie odnaleziono.

Śledztwo[]

Mimo że wzmianki o tajemniczym sadyście porywaczu pojawiały się już wcześniej, pierwszym udokumentowanym wydarzeniem było porwanie sześcioletniej Marii Green w maju 1935 roku. Gdy rodzice spuścili ją na chwilę z oka, Maria znikła, a tylko kilka minut wcześniej bawiła się w piaskownicy. Po dwóch tygodniach bezskutecznych poszukiwań zrozpaczona matka powiesiła się, mając wyrzuty sumienia, że nie upilnowała córki. Dzień później odnaleziono Marię. Nie przypominała siebie sprzed piętnastu dni- była umazana ziemią, jej ciało było brudne i nasiąknięte krwią, a jej oczy jakby nieobecne i pełne obłędu, klatkę piersiową  miała rozerwaną, a policzki zakrwawione. Dziewczynka była wyczerpana, tak jakby biegła przez długi czas. Gdy ojciec i policja pytali, co się z nią działo, milczała. Przez miesiąc nie wypowiedziała ani jednego słowa. Dopiero po terapii była w stanie coś z siebie wykrztusić. Opowiedziała psychiatrze, że porwano ją, gdy się bawiła. Potem ktoś trzymał ją w pomieszczeniu zamkniętym. Porywacz okropnie ją męczył. Często mdlała z bólu. Sama nie wie, jak udało jej się przeżyć. W tym pomieszczeniu widziała wielu innych torturowanych. U sufitu, przywiązani do belki, umierali ludzie i zwierzęta w strasznej agonii. Maria nazwała „piekłem” miejsce, w którym się znajdowała. Udało jej się jakoś uciec. Zaraz po opowiedzeniu tej historii rozpłakała się. Gdy ojciec Marii dowiedział się o wszystkim, zaczął ją wypytywać, kto ją porwał. Nie potrafiła powiedzieć, co dowodzi, że Slecht potrafi usuwać swoim ofiarom pamięć. Policji nic nie udało się zrobić. Śledztwo umorzono, a Maria do końca życia poddawana była terapii.

W 1935 roku "Times” opublikował historię o niej. Ale ludzie szybko zapomnieli.

W 1969 roku Francję nawiedziła fala dziwnych porwań i niewyjaśnionych zniknięć. Tym razem nie było żadnych dowodów, więc przeprowadzenie śledztwa nie było możliwe. Tzn. jeden dowód był. Znając legendę Slechta, Pierre Pascal postanowił rozwiązać tę zagadkę. I oczywiście Slecht zaczął się nim interesować. Pascal zrobił zdjęcie cieniowi kobiety, który znienacka mu się ukazał na bardzo krótką chwilę. Niedługo później zniknął, znaleziono go po trzech tygodniach nieżywego, miał przy sobie aparat fotograficzny i kilka zdjęć. Przedstawiały one tortury i martwe ciała. Wszystkie skonfiskowała policja, nigdy nie ujrzały światła dziennego. Znajdują się obecnie w tajnym archiwum.

WomanShadow

Zdjęcie cienia wykonane przez Pierre'a Pascala.

Dziesięć lat temu, w roku 2004, sytuacja powtórzyła się w Polsce. Wszystkie organy bezpieczeństwa były postawione na nogi. Znajdywano poturbowane ciała zmarłych dzieci i truchła szczeniąt. Policji udało się znaleźć kilka żywych dzieci, lecz te mówiły od rzeczy - Slecht pomieszał im zmysły. Jedyną osobą, która potrafiła coś więcej powiedzieć w tej sprawie, był Adam Tomaszewski. Osiemdziesięcioletniego starca znaleziono nad rzeką. Był wychłodzony i bliski wykrwawienia. Miał dość poważnie rozciętą wargę i uszkodzoną czaszkę. Gdy się nim zajęto, opowiedział, co się wydarzyło. Twierdził, że został porwany przez bezkształtną masę i zaciągnięty do jej siedziby, gdzie był torturowany głównie średniowiecznymi narzędziami. Wsadzano go do żelaznej dziewicy, bito po żołądku biczem z kolcami, wielokrotnie zadawano mu ciosy w twarz i w splot słoneczny. Wszczęto proces. Tomaszewskiego postawiono jako poszkodowanego. Sędziowie kazali mu opisać osobę, która go dręczyła, ale on uparcie powtarzał, iż była to humanoidalna siła. Śledztwo umorzono, gdyż uznano starca za nie do końca zdrowego na umyśle. Zresztą nie było żadnych dowodów ani świadków.

Teraz także zdarzają się tajemnicze zaginięcia. Policja i realiści uważają, że jest to sprawka wielu osób. Inni wierzą, że Slecht istnieje. Ty rób, jak uważasz i wierz, w co chcesz.

Wiedz jedno: ON nie lubi być lekceważony...


Spisała:

Marta the WriterDyskusja[Wkład] 
Advertisement