-Szybciej, Nyga! Oni coś przeczuwają! -Zawołał Alan.
-Robię kurwa co mogę!
Nyga stał na Andrewie i markerem wypalał sufit. W końcu udało się.
-Wbijamy na górę!
Wszyscy weszli do góry. Było ciemno jak w dupie u murzyna. Były trzy przejścia. Weszli do pierwszego. Szli po schodach w dół jakieś pół godziny. W końcu Jeff powiedział:
-Nyga...
-Co?
-Mokro tu.
-Nie narzekaj. Zaraz wyjdziemy z tego gówna.
Jednak Nyga zaraz potem poczuł też coś mokrego.
-Myślałem, że tylko gówniarze mają takie schizy.-Syknął.
W końcu woda zalała ich wszystkich. Okazało się, że byli w ściekach.
-T-t-tam! J-jakiś otwór.-Zauważył Nyga.
Wyszli ze ścieków tym otworem. Okazało się, że był to kibel w jakimś szpitalu.
-Wtf fuj!
-Dobra, idziemy dalej. Ze szpitala będzie łatwo wyjść.
Byli na sali operacyjnej. Michael podszedł do zielonej strzykawki.
-No marihuano, mamy trochę czasu dla siebie.
-Michael, zostaw tą narkozę, bo...
Michael runął na ziemię.
-I co kurwa teraz? Zostawimy go tu?-Zapytał Alan.
-Pewnie. Może Dr.Philips go znajdzie. A teraz przez to okno. Zaraz przylezą tu chirurdzy.
Wyskoczyli.
-Może damy mały prezent naszym SWATkom? Już chyba wiem nawet jaki.-Nyga popatrzył na biurowiec I-meh Industries.
.
___
Autor: Mikstefan