Pewnego razu żył sobie pewien rybak. Miał małą rodzinę: żonę i córkę. Wypłynął na połów ryb i po kilku minutach zauważył, że coś go obserwuje.
"Co może tędy łazić w środku nocy?!" - Pomyślał i poszedł to sprawdzić.
Nie minęła minuta, a mokry i zmęczony mężczyzna stał nad brzegiem. Szukał chwilę obiektu swojego zainteresowania i znalazł je, a raczej to ono znalazło jego i szepnęło:
"Tym razem daruję Ci życie, ale za następne wtargnięcie na mój teren czeka Cię kara śmierci!"
Rybak prędko pobiegł do domu i czym prędzej starał się zasnąć, lecz każda jego próba kończyła się niepowodzeniem. Ciągle śniła mu się ta kreatura, więc im częściej próbował spać, tym bardziej chciał to zabić. Zabrał więc sieć rybacką i poszedł nad brzeg. Myślał że w południe, gdy jest najjaśniej, będzie miał przewagę. Mylił się. Teraz zobaczył swojego przeciwnika w pełnej krasie i zastygł w miejscu. Rybakowi zachciało się wymiotować, tak był to stwór ochydny. Cały był oblepiony błotem i trawą. Jego gniewnie wyglądające oczy gapiły się wprost na biednego rybaka. Przerażony mężczyzna padł bez życia na ziemię. W końcu, po chwili ciszy, stwór odezwał się tylko:
"Ostrzegałem."